chciałem nauczyć się latać
wciąż wdrapywałem się na drzewo
na przekór prawom tego świata
tak bardzo pociągało niebo
łamały suche się konary
dłonie do krwi poobdzierałem
i choć nie brakowało wiary
ku niebu nie wzleciałem
z oddali słychać śpiew
anielskim grzmiący uniesieniem
dla mnie szyderczy śmiech
a pokonało mnie ciążenie
patrzę teraz ze smutkiem
bezwstydnie w niebo mierzyłem
potłukłem się paskudnie
zbyt niepokorny byłem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz