Zimnymi palcami na rozgrzanej skórze.
Zachodzi przemiana, co trwać będzie wieki.
Jest wiara, że taki zostanę na dłużej.
Szczęśliwy, istniejąc zwyczajnym człowiekiem.
Już złości grzywaczy o brzegi nie złamię
i łza nie popłynie krawędzią powieki.
Nadgryzłeś to jabłko nieszczęsny Adamie
by życie swe oddać i znów powstać wielkim.
Zachodzi przemiana, co trwać będzie wieki.
Jest wiara, że taki zostanę na dłużej.
Szczęśliwy, istniejąc zwyczajnym człowiekiem.
Już złości grzywaczy o brzegi nie złamię
i łza nie popłynie krawędzią powieki.
Nadgryzłeś to jabłko nieszczęsny Adamie
by życie swe oddać i znów powstać wielkim.
Ciągle piąć się w górę i stanąć na szczycie.
Gdy w ciemnej dolinie poraniłem dłonie,
wciąż walcząc zawzięcie o własne swe życie.
W piersi wilcze serce bije tak niezłomnie.
Zawsze kierowany fazami księżyca.
Mając duszę wilka i skrzydła anioła.
Choć człowieczy umysł, nie jest obojętny.
Szukający wyzwań, którym nie podoła.