Samotność.
Nie było nikogo.
I jeszcze bardziej nie ma.
Duszno choć pusto.
Jakby opadło wieko,
utęsknionej trumny.
A jednak ciasno.
I tylko głosy w głowie.
Nierealnie nienawistne.
Szydzą wydymając usta,
cuchnącym oddechem.
Może obetnę ucho,
nim się rozpadnę.
Nic nie pomoże.
Wiem.
W prześwitach świadomości...
Samotność!