O mnie

Moje zdjęcie
Czasem wierząc w ideały tracimy marzenia.

czwartek, 9 lutego 2017

Może to ważne?

Jeszcze kiedyś.
Jeszcze kiedyś wiersz napiszę.
Lecz nie dzisiaj.
Dzisiaj słowa straciły znaczenie.
Może jeszcze.
Może serce ta myśl ukołysze.
Teraz ciąży mi serce kamieniem.

(Karmiła gołębie, ufnie siadały na jej ramionach.
Wabiła ptaszyska głupie, dopóki ostatni nie skonał)

Spójrz!
Księżyc krwawy.
Wygląda inaczej
niż w noc majową.
Gdy na gest każdy.
Przelotne spojrzenie.
Drżały ramiona,
ciało dreszcz przechodził.
Był umrzeć gotów,
by znów się narodzić.

Głowę odchylił,
kły wbiła do głębi.
Zdobycz wspaniała
po diecie z gołębi.
Lecz on nie wróci,
ona nie kochała.
Głowę odgryzła,
nim duszę zabrała.

Z dala od krainy luster.

Dotyku marzeń się nie lękam,
bom marzeniami przepełniony.
Zwodniczo, kusisz mnie krainą
pełną urojeń niespełnionych.

Dotykasz duszy, nie chcesz ciała
do gabinetu swoich luster.
Chociaż marzenia pokazałaś.
Żegnasz me myśli. Tobie puste.

Po co właściwie mi marzenia?
Czyż nie ich cel realizować?
Żeby móc poczuć smak i dotyk?
Zamiast je w ciszy pielęgnować?

Tak, różnią nasze się pragnienia.
Jak z innych stron patrzymy świata?
Na skrzydłach swoich w niebo wzlatasz.
Mnie smak utopii w ziemię wgniata.

Zły

Mały, pokraczny, raczej paskudny.
Czasem przychodzi pożerać myśli.
Nie negocjuje i bywa trudny.
Szczególnie wtedy, gdy mi się przyśni.

Rozwijam skrzydła, przestrzeń odbiera.
Po co te pióra? Gdy siedzę w klatce.
Znów redukuję prędkość do zera.
Me słowa grzęzną w błotnistej papce.

Zły zawiązuje mi siłą usta.
Głowę rozsadza myśli pragnienie.
Rośnie ta bestia, ohydna, tłusta.
Mogąc się żywić moim cierpieniem.

Stąd ten tekst, nad którym się trudzę.
Słowa takie, poobgryzane.

Lecz z koszmaru sie przecież przebudzę.
Gdy uwolni mnie słońce! Poranek!