W "Polskiej Karczmie" na Brooklynie kupiłem pierogi.
Ale nawet barszcz z uszkami pustki nie osłodzi.
Żadna gwiazda betlejemska nie wskaże mi drogi.
Do chaty na końcu świeta tam gdziem się urodził.
Za mym oknem gwar i hałas co nigdy nie gaśnie.
A ja słyszę jak się matka przy kuchni krzątała.
Czuję zapach gdy choinkę ojciec przyniósł właśnie.
Dzisiaj tylko pustka w sercu, tęsknota została.
Gdy nie mogę już napisać do ojca i matki.
Dopuściłem się w pośpiechu grzechu zapomnienia.
Myslę o tym czy nie stoją ciagle w progu chatki.
Znów w wigilię oczekując na moje życzenia.