wiesz że tam byłem
wieczorem lampę zapalając
gdy łódź przybiła do brzegu
dziś tak niewiele pozostało
aż po horyzont woda niebo
ślady na piasku wspomnieniami
tych chwil radości i olśnienia
wśród magii słów wypowiadanych
jednym pragnieniem zapomnienia
*******
kiedy codziennym rytuałem
stopnie latarni licząc w biegu
oddech gubiłem i czekałem
nie widząc myśli pełnych gniewu
gdy serce biło nieroztropne
i zapadało się w marzenia
fali poddałem się pochopnie
bojąc się jednak ich spełnienia
odeszłaś
*******
dzisiaj latarnia zamarła
sam na jej szczycie stoję
nie wypatrując już żagla
zgubiliśmy się oboje
do innych brzegów przybijasz
i już nie znaczą nic słowa
czasem Twą łódź wspominam
lecz nie potrafię żeglować
pomyślnych wiatrów
czwartek, 2 lutego 2017
Szanta
Był szkwał i burza była wielka.
Grot się zamienił w płótno poszarpane.
I od wysiłku cała w bliznach ręka.
Serce stanęło szoty pozrywane.
Już nic się nie da powiązać, połatać.
Ślepy na znaki, klęska przyszła nagle.
Nie zatonąłem, to nie koniec świata.
Czas dalej ruszać, znów postawić żagle.
Więc grotfał w dłonie już mięśnie napinam.
Przecież zniszczyła tylko takielunek.
Na kabestanie drży napięta lina.
Na wiatr czekając co nada kierunek.
I od wysiłku cała w bliznach ręka.
Serce stanęło szoty pozrywane.
Już nic się nie da powiązać, połatać.
Ślepy na znaki, klęska przyszła nagle.
Nie zatonąłem, to nie koniec świata.
Czas dalej ruszać, znów postawić żagle.
Więc grotfał w dłonie już mięśnie napinam.
Przecież zniszczyła tylko takielunek.
Na kabestanie drży napięta lina.
Na wiatr czekając co nada kierunek.
Subskrybuj:
Posty (Atom)