Unosząc się na fali w oddali słyszę śpiew.
To nie ptak, choć lękam się że spłoszę.
Odrazę wzbudzę, gniew...
Na fali się unoszę, a ona mnie kołysze.
W jej oczach widzę radość,perlisty śmiech przez ciszę.
I tną ramina wodę i znów kolejny wdech.
I wydech. Kryję głowę głeboko w jej ramionach.
Niechaj porywa fala, wyrzuci mnie na brzeg.
Byle się cud dokonał słoną kroplą na skroniach.
Przecież uwieść anioła to nie jest żaden grzech.