O mnie

Moje zdjęcie
Czasem wierząc w ideały tracimy marzenia.

wtorek, 28 lutego 2023

Pomiędzy anieli.

 



Wstąpiłem pomiędzy anioły!

To miały być znaczące słowa.
Lecz dzisiaj już nic nie znaczą.
To tyle by skwitować.
Zbyt wiele mogłem zobaczyć.
-------------
Szare pióra na skrzydłach zmęczonych.
Maski obłudne zamiast twarzy.
W miejsce harfy, strzał amora,
karabin który w dłonie parzył.
Zło trzeba zniszczyć zmasakrować.
Litość odeszła w zapomnienie'
Bo dobro! Dobro najważniejsze!
Już nieistotne jest cierpienie.
--------------
Zgubiłem się w tych myślach,
patrząc w tak szklane oczy.
Leć wyżej wyżej jeszcze
i szukaj granic by przekroczyć!
--------------
Uwolnij własne zapomnienie.
Pozostaw w dole piekło, niebo.
Może odnajdziesz wyzwolenie.
Aby powrócić do niczego.

poniedziałek, 27 lutego 2023

Pasażerka

 



Niczym, nimfy tańcząc.

Płatki kwiecia rozsypane u stóp.
Wpływem jednego transu, choć las już dawno wycięto.
Woń wilgotnego asfaltu i kwaśny deszcz.

Z pochyloną głową przebiegasz wskroś tańczących.
Rytm utracony i kwiecie zdeptane,
jeszcze śnisz o zielonej polanie.
Na stopniach tramwaju
realnego jak śmierć.

A Ona przysiadła się z boku.

Patrzy na twarz zmęczoną, nieśpiesznie.
Jest pewna, że dla niej wstajesz codziennie.
Dając dowody swej miłości.
Prawdziwie, Tobie przeznaczona.
()
A, jeszcze dietetyczne krakersy!
Telefon natrętnie rozpędza Twe myśli.
Unosisz głowę, nie widząc jesieni za oknem.
Przerażone życie pobiegło po tarczy zegarka.
Jednak dostrzegłaś, jak czytam Twoje oczy.
Zmieszana, że jesteś tylko pasażerem.

czwartek, 23 lutego 2023

Nocą




Nocą cichą, bezszelestnie.

Cienie wychodzą z ukrycia. 

Miasto pogrążone we śnie 
milczy, lecz pełno w nim życia.

 Bystra kuna tuż pod ścianą 
skrada się cicho, poluje. 
Ćmy wirują pod latarnią. 
Nietoperz wśród nich harcuje. 
 
Na trawniku przystrzyżonym, 
dają wciąż swój koncert świerszcze. 
A tam w oknie światło płonie. 
Czy nocą ktoś czyta wiersze?

Motyl

 



Motyl, wspomnienie lata.

Zbudzony słońca promieniem.
Nie może odnaleźć kwiatów
a przecież dla nich istnieje

Bezwolnie w górę się wznosi
nad łąki srebrem pokryte.
Nim oddech zimy zamrozi
maleńką życia iskrę.

Nie wie,
jak świat go oszukał
kiedy z letargu obudził!

Wśród traw oszronionych
skrzydeł barwnych szuka,
pośród oziębłych ludzi.

Już zima serca dotknęła
i odebrała nadzieję.
Motylem na jedną chwilę,
by soplem martwym o ziemię.

Na ciche polany
po których wiatr hula.
Na polne kamienie.
Śnieg pada.
Śmiertelnym całunem otula,
motyle.

Ich barwne istnienie.

środa, 22 lutego 2023

Obierając ziemniaki

 



Wiesz? Kiedyś miałem karpia
 co spełniał życzenia. 
Ale przyszły święta 
i rybkę zjedzono.

A jeszcze tyle życzeń
do wypowiedzenia, 
wiarę pokładam w łuskę 
w portfelu złożoną.

Tyle głupich forteli
 przeciw przeznaczeniu.
 Chociaż wiem bardzo dobrze, 
 przyszłość nie istnieje.

Coś dopiero się rodzi. 
Już jest lecz minęło 
Odejdzie jak poprzednie, 
wczorajsze marzenie.

Więc się złościsz, że Ciebie nie słucham. 
Choć nie jestem wcale rzeczywisty.
A mnie smutno, bo nie jestem głuchy, 
tylko gdzieś się zgubiłem w tym wszystkim.

Abrakadabra

 




Kiedy mówisz mi 
"abrakadabra"
poddaję się czarom.  
Przeklęta magia.
Kiedy nic nie mówisz
z dala omijasz
rozwiane nadzieje.

Biegłem do Ciebie,
by znów się zagubić.
Na oślep pędząc
postradałem siebie.

Patrzysz z daleka
wzrokiem przenikliwym.
Już nie zapraszasz 
ani ja nie szukam.

Może to czytasz?
Choć nie jestem pewien.
Impulsem pisząc,
jak bym do wrót pukał.

Prawdziwej magii,
zapomnieć nie umiem.
Wciąż mnie porywa
gdy zbudzi wspomnienia.

Czasem się zdaje, 
że wszystko rozumiem 
kiedy odkrywam 
mój brak zrozumienia.

A kiedy mówię Ci 
"abrakadabra"...
Sam już nie wiem

Horyzont



 Gdzieś tam w oddali jest przyszłość.

I nie wie nikt jaka będzie.
Kiedy najlepsze wspomnienia
(drobne muszelki w kieszeniach
rankiem zebrane na plaży)
Przed swoje oczy wykładam.
I wracam do tamtych marzeń.

Gdzie wina tam jest i kara?
A może właśnie nagroda?
Drobne muszelki wykładam.
I nie przestaję marzyć.
I śladów Twoich na piasku,
ciągle tak bardzo mi szkoda.
Myśląc dlaczego wszystko,
musiało nam się przydarzyć?

Jakże to głupie uczucie,
które wbrew władzy rozumu.
Każe wciąż kochać ogień
by szukać chłodu w płomieniach.
Pokazać całemu światu,
że tak właściwie go nie ma...
Kiedy wciąż jeszcze noszę....
Drobne muszelki w kieszeniach.

Róża

 


Ujrzałem Ciebie i nie zapomnę.
Twe piękne płatki stulone skromnie.
I przystanąłem na chwilę w biegu. 
Kiedy ujrzałem Ciebie wśród śniegu.

Promieniem słońca Ciebie ogrzeję. 
I biciem serca i swym marzeniem. 
Pośród tej bieli piękna, wspaniała. 
Małego Księcia uczuciem pałam.

I choć na świecie są inne róże. 
Chciałbym pozostać tutaj na dłużej. 
Na wieki całe w tej niepewności. 
Jaki los będzie mojej miłości?