Marzenia płochliwe karmię.
Ziarna wpadają do wody.
Mogę przywołać anioła.
Anioł przecudnej urody.
Gdy w sercu zagra muzyka.
A ciało rozpali płomień.
Marzenie, nagle zanika.
Nie ma nikogo koło mnie.
Miłe pierzaste wspomnienia.
Tam za siedmioma morzami.
Przyziemne złe uniesienia.
I pustka między wierszami.
Powoli gaszone myśli,
łzą nie wyciekną spod powiek.
Tak, lepiej mogę je wyśnić.
Znów anioł powróci do mnie.