O mnie

Moje zdjęcie
Czasem wierząc w ideały tracimy marzenia.

czwartek, 9 grudnia 2010

W lodzie

Poganiane do przodu wskazówki,
próbujące oszukać czas.
Ale ciągle dzień jest zbyt krótki
i to życie tak szybko mija.
Nie tłumaczą ich nasze pobudki.
Jak przez szybę widziany świat.
Serce milczy bo skute lodem.
Cóż? Martwego nic nie zabija.

Z oczu znowu powiało chłodem.
Obojętna już dola niczyja.
Oby tylko ustawić się przodem.
To nie ważne jak żyć, byle trwać.
Chociaż duszy Bóg nie dał,
Szatan daje nagrodę.
Takie czasy niestety.
Ważne by dobrze brać.

Sami sobie winni pielęgnując rany.
Ci o smutnym wzroku przemarznięci ludzie.
Pozując na szczęście nie będąc kochanym.
Zakuci jak w lodzie,we własnej obłudzie.

O świcie słońce zagrało iskrami
i przebiegło tęczą po lodu kryształach.
Tak dobrze zapomnieć o zimie i chłodzie.
Dusza nie zapomni. Gdyby zaistniała.

czwartek, 18 listopada 2010

Akwarium

Rybka, rybeńka kolorowa.
Oczy mi cieszy tam za szybą.
Gdyby tak można świat zbudować.
I szklaną taflą go odgrodzić.
Słońcem dzień każdy wymalować.
Serce ukoić w zieleń żywą.
Nocą się w muszli własnej schować.
A jednak ciągle nie wychodzi.
Trzeba tę kule pchać pod górę.
Z wiarą że w końcu się nie stoczy.
Rybka, rybeńka kolorowa.
W akwarium moje cieszy oczy.

piątek, 12 listopada 2010

Negatyw

Drzewa zasnęły, usta spragnione.
Niebo i ziemia są siebie bliżej.
Zostały sprawy niedokończone.
Mury przekornie niech pną się wyżej

Rosnąc w mych oczach chociaż upadły.
Zostały tylko zgliszcza, ruiny.
Czy obudziłem się nazbyt nagle?
Mroźnym oddechem bezdusznej zimy?

Świat wyobrażeń w barwy bogaty.
I jeszcze w uszach tango wybrzmiewa.
Choć oczy dawno widzą negatyw.
Jednak zwycięża serca potrzeba.

Ogień rozpalę , drewna dorzucę.
Płomień zatańczy gdzieś w okiennicach.
I z głębi duszy dumkę zanucę.
Cóż dalej zrobię? Co za różnica?

poniedziałek, 25 października 2010

" Jesiennie" (z kiepskimi rymami)

Kolorami, ognisk zapachami.
Blade słońce barwą w liściach gra.
Liście wiatrem poganiane ulicami.
Na ulicach pustych, tylko ja.

Siny dym już zawisł nad polami.
Ja się snuje, bo mi tęskno w duszy gra.
Ta nadzieja, co odeszła z taborami.
Za ptakami. Znów się w oku perli łza.

Długie cienie, ciepło gaśnie pod drzewami
Z traw unosi się ku niebu zimna mgła
Wszystko cichnie wieczornymi szarościami.
Cicho śpiewam, dla uczczenia zmierzchu dnia.

niedziela, 12 września 2010

Słabość

Dużo łatwiej nic nie mieć.
Gdy już Coś się posiada, strach przychodzi podstępnie.
Skrytobójczo się skrada i za gardło już łapie.
Ściska, dręczy i dusi.
Dużo łatwiej nic nie mieć....
Wtedy bać się nie musisz.

Carpe diem, piękne chwile.
Trudno złożyć je w całość.
Chociaż było ich tyle, jednak ciągle zbyt mało.
Serce pęknie i więcej już nie będzie bolało.
Dużo łatwiej nic nie mieć.
Tyle tylko zostało.

piątek, 10 września 2010

Opis

Opis miał być później...
jeszcze nie wróciłem.

Choć nie byłem nigdzie i nic nie widziałem.
Zdawało się tylko,że już coś przeżyłem.
Kolejne złudzenia odkryłem, poznałem.

Opis będzie później...
Ale co opiszę?

Gdy obraz fałszywy, nieprawdą co słyszę.
Swiat wokół wciąż badam, smakuję, dotykam.
Zdaje się że czuję, ale on mi znika.

Opisu nie będzie...
wszystko to złudzenia.

Zmysłem pobudzone szaleją neurony.
Kalejdoskop tylko figury pozmieniał.
Pozostał prawdziwy tylko świat wyśniony..

Tam

Tam deszcz pada, nie na mnie.
Ja jestem gdzieś z boku.
Tam chmury, błyskawice.
Ja mam święty spokój.

Tak uwielbiam te chwile,
gdy mi się wydaje.
Ale ciągle tam jestem.
Tu, tylko przystaje.

Po to, by się wyciszyć.
Mieć siłę powrócić.
Zimno i grzmoty słyszę.
Lecz nie będę marudzić.

niedziela, 15 sierpnia 2010

"Panki" takie koło Kłobucka.

Och, ach!
Na świeżym powietrzu.
Tam śpiewają ptaki, gdzie zieleń i woda.
Westchnienia, spojrzenia.
I wszystko jest lepsze.
A życie, jak piękna przygoda,
Nie martwią już chmury.
Strug deszczu na twarzy,
potrzeba by zmyły wspomnienia.
I warto w świat ruszyć.
Dziś może się zdążyć.
A jutro? Wczorajsze marzenia.

niedziela, 11 lipca 2010

W sklepikach na Kazimierzu.

Co widzę patrząc w oczy Twoje?

Tam nad Wisłą pod Wawelem.
W uliczkach wąskich Kazimierza.
I na Skałecznej w kościele.
Czas zatrzymałem...
By go od nowa odmierzać.

Niby gazetę przeczytam.
Wody kropelkę wypiję.
Czegoś posłucham.
O coś zapytam.
W oczy Twe spojrzę.
I wiem że żyję.

W małych sklepikach trochę cienia.
Tam pochowały się wspomnienia.
Znów zegar ruszył, serce bije.

Sznurek




Jak się ma talent można zepsuć sznurek.
Choć sznurek popsuć niewielu potrafi.
Tak, że naprawić nie można w ogóle.
A ja mam talent, wciąż się na nim łapie.

Jak się ma talent do tego by błądzić.
Drogi najprostsze stają się zawiłe.
Pierwsza zasada mówi by nie szkodzić.
Sam sobie szkodzę i znów pobłądziłem.

Po co parasol kiedy świeci słońce?
Nie ma powodów przecież do zwątpienia.
Uczucia piękne i myśli gorące.
Wszystko tak proste...
jak sznurek w kieszeniach.

Sen

Miałem piękny sen.
Normalnie jak film.
I Ty byłaś w nim.

A ja?
Miałem duszę psa,
co kochał nad wszystko.
Człowiekiem sie stał
by kwiatem na sniegu zabłysnąć.
(gdy zdobył Twą miłość)
Barwami jak motyl
na śnieżną biel padł....
Opowiedz, co dalej?
Zbudziłem się po tym,
ale ciągle kocham.
Ciebie...
I Twój świat.

piątek, 18 czerwca 2010

Jaśmin

Jak mam napisać o swoim szczęściu?
Przecież tak łatwo je spłoszyć.
Słowem co wyrwie się nieopatrznie,
lub niepotrzebnym westchnieniem.

Pachnie mi jaśmin,zamykam oczy,
a moje serce się śmieje.
Świat był ponury, dziś jest uroczy.
Jak to opisać dla Ciebie?

Kiedy deszcz pada, świeci mi słońce.
Przecież mam w sercu nadzieje.
A myśli wszystkie takie gorące.
Chętnie Cię nimi ogrzeję.

Pachnie mi jaśmin, oczy zamykam.
Wspominam pogodne chwile.
Niech już zostanie szczęście, nie znika.
Bo jeszcze jest marzeń tyle.

piątek, 28 maja 2010

***

Czy zechce Pani mnie pocałować?
Może pójdziemy dziś razem do kina?
A czy wie Pani że moja głowa
od oczu Pani myśl każdą zaczyna?

To Pani pragnę i Panią przytulam.
A słów brakuje by Pani powiedzieć.
Pani wspomnienie bardzo mnie rozczula.
Z nadzieją czekam na to, co nadejdzie.

niedziela, 23 maja 2010

Szczęście

Gdy szczęście przyjdzie niespodziewane, trudno jest czasem uwierzyć.
Że co wyśnimy prawdą się stanie i będzie dane nam przeżyć.

Gdybym tak wyjął z piersi serce?
I podał Tobie na złoconej tacy.
A chciał bym zrobić jeszcze więcej.
Tyle już dla mnie znaczysz.

Wszystko co widzę i co słyszę.
Oczu Twych żywe płomienie.
I wzrok mnie pieści a głos kołysze.
Tak chcę należeć do Ciebie.

Dłoń twoją w mojej dłoni schowam.
Poczujesz całe pragnienie.
Już nie potrzebne będą słowa.
Myśl jedna, jedno istnienie.

sobota, 15 maja 2010

Rejs

Nic więcej jak tylko fakty.
Przecież to miał być rejs życia.
Wiatr napiął żagle nad jachtem.
Był cały świat do odkrycia.

Tak, jawił się jak przygoda.
Ocean mych możliwości.
Cieszyła bezkresna woda.
Nie przerażały trudności.

Po burzach nie było łatwo
nowe odkrywać nadzieje.
Taflą wzburzoną czy gładką.
Jednak wciąż parłem przed siebie.

Już nie wiem co było pierwsze.
Czym żagiel czy ster utracił?
Gdy za intencje najszczersze.
Ocean kazał zapłacić.

I już nie płynę przed siebie.
Zaledwie jeszcze dryfuję.
Jacht się na falach kolebie.
Los tą łupiną kieruje.

Zostały tylko złudzenia.
Może nurt porwie, poniesie?
Tam gdzie majaczy mi ziemia.
Są fakty, nie ma uniesień.

sobota, 8 maja 2010

Spacer

Tam. W pustym parku.
Na mokrych ławkach.
Dusze zbłąkane przysiadły.
By w w ciszy dżdżystej.
Z kropli perlistych.
Wyławiać swoje wspomnienia.

Kolejna ławka kolejna parka.
Biegną wskazówki tarczą zegarka.
Choć one biegną ja idę wolno.
Chowając dłonie w kieszeniach.

Cieszę się ciszą deszczową w maju.
Radosny mokrą zielenią.
Patrząc jak dusze się przytulają.
Co uczuć swych nie odmienią.

Czy to tęsknota? Przyzwyczajenie?
Czy przedwieczorne złudzenia.
Deszczowy spacer szukając Ciebie.
Mej duszy do przytulenia.

poniedziałek, 3 maja 2010

Fajerwerki

Więc ciągle nostalgia?

Czasem bywa pięknie.Dobrze jest mieć wspomnienia,
Co mi nie pozwalają rozmydlać się nad życiem.
I nadal odnajduję ziarenka piasku w kieszeniach.
A każde z tych ziarenek pamiętam znakomicie.

Lecz przecież już nie wrócę do swych wczorajszych marzeń.
Tylko na starych zdjęciach fajerwerki nie zgasły.
Czas ślady pozostawić w piasku na innej plaży.
Czas najwyższy dla czasu umieć stworzyć czas własny...

sobota, 1 maja 2010

Czarny parasol

Melancholia.... deszcz.

I znowu deszcz pada, przemokły nadzieje.
Dudni o parapet ciężkimi kroplami.
Smutek, melancholia? A jednak się śmieję.
Tak, cieszę się dzisiaj nawet jego łzami.

Nie może przeszkodzić mi chłód i kałuże.
Mam czarny parasol co przed deszczem chroni.
Więc mocno go złapie i przed siebie ruszę.
By odnaleźć zapach kwitnących jabłoni.

By ciszę odnaleźć nawet w sercu burzy.
Żeby móc zapomnieć wszystkie puste słowa.
Mokre kwiaty, zapach. Zostanę tam dłużej.
Nim czarny parasol znów do szafy schowam.

sobota, 24 kwietnia 2010

Słoneczny dzień

Czasem tak bywa że nie cieszy słońce.
Choć na brak słońca nie można narzekać.
Kiedy się człowiek podzielić nie może,
tym co w tej chwili go właśnie urzeka.


I niech by nawet chwila jedna, śliczna.
Zaraz przyćmiona bolesnym wspomnieniem.
Radość już taka tylko połowiczna.
Zamiast uśmiechu, bolesne westchnienie.


Coś bardziej czuje niżeli przeżywam.
I w dzień słoneczny czasami tak bywa.

czwartek, 22 kwietnia 2010

Wiosna?

I gdzie ta wiosna, ile można na nią czekać?
Już pierwsze liście, ptaków słychać śpiew radosny.
I choć próbuję tym się cieszyć, nie narzekać.
Za mało słońca, żebym poczuł tchnienie wiosny.

Deszcz znowu pada, zabłocone znów podwórze.
Lecz wiem że przyjdzie, skoro liście się zielenią.
Tak niecierpliwy, tak mi ciężko czekać dłużej.
Bo łatwiej wiosną jest uwierzyć swym marzeniom.

czwartek, 15 kwietnia 2010

Nic.

Niczego więcej poza złudzeniami.
Niczego więcej jak tylko złudzenia.
Noc wypełniona sennymi marami.
Nowy dzień łatwo odbiera marzenia.

I nic się więcej nie może wydarzyć.
I nic się więcej właściwie nie dzieje.
Innego życia nie umiem wymarzyć.
Ileż to razy tak próżne nadzieje.

Czego do szczęścia mi było potrzeba?
Czego do szczęścia dzisiaj potrzebuję?
Cóż? Już nie cieszy jasny błękit nieba.
Coś utraciłem? Tak, wiary brakuje.

piątek, 9 kwietnia 2010

anioły czy diabły?

Krople deszczu na twarzy.
Zimny wiatr skórę rani.
Idę żeby móc marzyć.
Pochłonięty myślami.

Chociaż nogi jak z waty.
Serce szaleńczo bije.
To nadal gonię za tym.
Tylko dla tego żyję.

Po to zmagam się z wiatrem,
bólem i zimnym deszczem.
Żeby więcej zobaczyć.
Przeżyć, co da się jeszcze.

Zdążyć zanim anioły
duszę moją uniosą.
Albo diabli ją porwą.
Choć nie bardzo wiem. Po co?

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Maracuja

Gdy moje myśli nazbyt ładne,
bo rozpalone jeszcze snami.
To Ci buziaka chętnie skradnę.
Zapamiętałem Cię ustami.

Potem obejmę i przytulę.
To dłonie Cię zapamiętały.
I w Twoje oczy spojrzę czule.
Bo blasku ich nie zapomniałem.

I jeszcze zapach miły czuję.
Tak delikatny jak te myśli.
I maracui posmakuję.
Dzień dobry.Kiedy mi się przyśnisz?

niedziela, 4 kwietnia 2010

Kiedy budzę się nocą

Kiedy budzę się nocą, myśli moje są czarne.
Jak zimne niebo usiane gwiazdami.
To marzenia migocą z oddali.
Niedosiężne.

Tam oczy błyszczące i uśmiech nieśmiały.
Już obudzone pragnienia.

Tutaj?
Człowiek niedoskonały.
Wiarę stracił, że może posiadać marzenia.

Im więcej czuje, tym bardziej się boi.
Odzyska wiarę a potem zaboli.

Bo czy dorasta do ich spełnienia?

wtorek, 16 marca 2010

Jutro

Jakie to szczęście móc się uśmiechać do siebie.
Wielką jest ulgą nie mieć wyrzutów sumienia.
Wszystko oddałem i nie zawiodłem w potrzebie.
Mój świat się zmienił, chociaż nie musiał się zmieniać.

Że z łez się śmieją? Ja łez się nie muszę wstydzić.
Nie zrozumieją, jak ważnym to dla mnie było.
Że bardziej kochać wolę niż nienawidzić.
Spełniony wiedzą, którą mi życie odkryło.

Było minęło. Ważniejsze jest to co będzie.
Zęby zacisnę. Teraz się bólu nie boję.
Gotowy przyjąć dobro i zło gdy nadejdzie.
Już się nie cofam i nawet w miejscu nie stoję.

czwartek, 25 lutego 2010

Z obawą, że nie zdąże zapisać.

A kiedy przyjdzie po mnie anioł śmierci.
Niechaj to będzie szczęśliwa godzina.
Uśmiech ostatni oddechem z mej piersi.
Tego uśmiechu niech nic nie powstrzyma.

Pokaż mi wtedy najlepsze wspomnienia.
Ostatnie myśli niech będą tak piękne.
By ból nie zmącił tych chwil odchodzenia.
Nie daj mi cierpieć kiedy serce pęknie.

I chociaż nie wiem nawet czy istniejesz.
Po tamtej stronie być może nic nie ma.
W dobroci swojej daj proszę nadzieje.
Że mnie przygarniesz gdy będzie potrzeba.

sobota, 6 lutego 2010

Wyliczanka

I jeszcze jestem.
Chociaż mnie już nie ma prawie.
I ciągle kocham.
Choć już wcale nie dotykam.
I pisze wiersze.
Choć dla Ciebie nieciekawie.
I nadal płaczę.
Chociaż w ciszy łzy połykam.

I jesteś jeszcze.
Chociaż tylko odejść pragniesz.
I masz pretensje.
Choć wciąż gubisz się w powodach.
I nie tłumaczysz.
Choć czasami prawdę nagniesz.
I nie naprawisz.
Chociaż mówisz że Ci szkoda.

piątek, 5 lutego 2010

Wir

I mogę Ci oddać swój kostur żebraczy.
Ostatnie łachmany też mi do niczego.
Tak wspaniałomyślnie, bo mogę przebaczyć.
A czy Bóg wybaczy? A co mi do tego?

Niechaj życie płynie radością, swawolą.
Ten uśmiech szyderczy co z twarzy nie znika.
Coraz obojętniej, gdy rany nie bolą.
Ty, fałszywy anioł z duszą nikczemnika.

Wiem, kiedyś odejdziesz bom Ci do niczego.
Żar ostatni zgaśnie, popiół się wykruszy.
Serce mi nie zniesie bólu piekielnego.
Szukaj ukojenia aniele bez duszy!