Jaka głęboka cisza,
której nie umiem zagłuszyć.
Choćbym donośnie krzyczał,
to nic innego nie słyszę.
Tylko tę cisze okrutną,
od której bolą uszy.
Co serca nie ukoi.
Do snu nie ukołysze.
I mroku coraz więcej,
choć jeszcze słońce grzeje.
Tak po omacku ręce
w pustce szukają z nadzieją.
Czy nadal bije serce?
Czy świat jeszcze istnieje?
Światła i śpiewu ptaków.
Tyle potrzeba.
Nic więcej.
poniedziałek, 14 sierpnia 2017
Na przekór.
Na przekór
Na przekór samopoczuciu złemu.
Deszczu na przekór
i wbrew chorobie.
Przeciw wszystkiemu złemu
radość znajduję w sobie.
Do słońca wracam
i do Twojego uśmiechu.
Trawy zieleni, ptaków śpiewu.
Do skrywanego grzechu.
Tej łzy niewinnej
i wzruszenia.
Silnej potrzeby uniesienia.
I jej spełnienia.
W Tobie.
Na przekór samopoczuciu złemu.
Deszczu na przekór
i wbrew chorobie.
Przeciw wszystkiemu złemu
radość znajduję w sobie.
Do słońca wracam
i do Twojego uśmiechu.
Trawy zieleni, ptaków śpiewu.
Do skrywanego grzechu.
Tej łzy niewinnej
i wzruszenia.
Silnej potrzeby uniesienia.
I jej spełnienia.
W Tobie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)