O mnie

Moje zdjęcie
Czasem wierząc w ideały tracimy marzenia.

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Cisza i mrok.

Jaka głęboka cisza,
której nie umiem zagłuszyć.
Choćbym donośnie krzyczał,
to nic innego nie słyszę.
Tylko tę cisze okrutną,
od której bolą uszy.
Co serca nie ukoi.
Do snu nie ukołysze.

I mroku coraz więcej,
choć jeszcze słońce grzeje.
Tak po omacku ręce
w pustce szukają z nadzieją.
Czy nadal bije serce?
Czy świat jeszcze istnieje?
Światła i śpiewu ptaków.
Tyle potrzeba.
Nic więcej.

Na przekór.

Na przekór
Na przekór samopoczuciu złemu.
Deszczu na przekór
i wbrew chorobie.
Przeciw wszystkiemu złemu
radość znajduję w sobie.
Do słońca wracam
i do Twojego uśmiechu.
Trawy zieleni, ptaków śpiewu.
Do skrywanego grzechu.
Tej łzy niewinnej
i wzruszenia.
Silnej potrzeby uniesienia.
I jej spełnienia.
W Tobie.

sobota, 12 sierpnia 2017

Anioł kieszonkowy.

Mały kieszonkowy anioł z daleka się kłania.
Rozanielił się swym szczęściem, co je tak przeżywa.
I już wie że będzie kochał, troszczył się, osłaniał.
Spojrzysz w oczy a dostrzeżesz, że po to przybywa.

Kieszonkowy mały anioł, który chce świat zmienić.
Wierzy w miłość, właśnie za nią gotów oddać wszystko.
Więc go ujmij delikatnie i włóż do kieszeni.
By był zawsze blisko Ciebie, serca Twego blisko.

Niech nie błąka się po świecie samotny, bez celu.
Bo tak właśnie umierają maleńkie anioły.
Popatrz w koło, przecież nie ma ich już nazbyt wielu.
Choć deszcz pada. Ten szczęśliwy i taki wesoły.

Prawda

Bywa czarna lub biała.
Często niedoskonała.
Gdy na szali ją ważyć
nieuchwytna umyka.

Można ją zatuszować.
Czy naginać, kołować.
Byle pleść sprytnie
i nie dać się schwytać.

Więc harcujmy do woli!
Przecież prawda nie boli!
Zbyt wyraźne kolory
wciąż rozmazać możemy.

Może inni przegapią?
Nawet jeśli przyłapią.
Cóż? Najlepiej gdy się
rozpłaczemy.

Nie patrz w światło.

Pamiętasz jeszcze
po co są marzenia?
By móc je spełniać.
Rzeczywistość świata
znów Cię przytłacza?
Czy brak zrozumienia?

Czytam Twe słowa
i mógłbym zapłakać.
Przecież tak piękna
na wieży wśród luster
w powiewnej szacie
koło okna stajesz.
Kością słoniową
inkrustujesz słowa.
I jak prezenty
dla świata oddajesz.

Nie widzę Ciebie.
Jak ptak co nie wzleci.
Słowa przy ziemi
ciężkimi myślami.
To piękne słowa,
choć zupełnie inne.

Nie ma w nich mroku,
co me sny otula.
Jest tylko światło,
przeraźliwie zimne.

Więc ciągle twarzy
wypatruję w oknie,
co się wyzbyła
tej posępnej maski.
Pędząc w galopie,
życie trzyma w cuglach.
I już nie zważa
na gwizdy oklaski.
Swoją wolnością
nad ziemię się wznosi.

Mam dalej pisać?
Mam dłużej Cię prosić?

piątek, 11 sierpnia 2017

Uniwersalna.

Szklany globus w biegunach podparty.
Światem nie jest, jedynie przedstawia.
Szkła materią obraz zakłamany.
Gdzieś poza nim, wykrzywia, poprawia.

Znów się kręci, gdy palcem dotykam.
Papilarne znamię pozostaje.
Gdzieś tam jestem, siedzę zadumany.
Światła refleks, co myśli oddaje.

Za plecami różaniec po włosku.
Swoją mantrę wierna recytuje.
Słowa płyną i choć nie rozumiem.
Jakże mocno się w nich odnajduję.

Pewnie wstanie, od myśli odejdzie.
I zaginie pośród świata krzyku.
Tylko słowo unosić się się będzie.
Wciąż szeptane setkami języków.

Znów powraca do rąk szklana kula.
Dziwnym losu kaprysem wiruje.
Taka krucha. Samotnie otula
wiele istnień. A każde z nich czuje.

Nad Kawą.

Dwie łyżeczki.
Wrzątek a potem.
Trzy łyżeczki.
Mieszam bezwiednie.
Rytuał, nawyk.
Dla smaku kawy.

W środku są przemyślenia,
za każdy przeżyty dzień.
Chwile radości, zwątpienia
i świat realny i sen.

Wszystko, co życie wypełni.
Czego natrętnie mi brak.
Wiara że może się spełnić.
Jednak jak dotąd, jest tak.

Jeden uśmiech.
Dwa słowa.
Dotyk nieśmiały.
Mieszam bezwiednie.
Rytuał, nawyk.
...
Szukając smaku.

czwartek, 3 sierpnia 2017

Droga

Partacko bruk ułożony,
więc się co chwilę potykam.
Zęby zaciskam, prę naprzód.
Wciąż wierząc w dobro człowieka.

Znów ktoś podstawi mi nogę.
Przeszkodę szybciej obejdę?
Może podczołgam się trochę?
Bezpieczny gdy niżej będę.

Za bardzo umorusany,
jak swe rozpoznam odbicie.
W lustrze jedynym, prawdziwym.
Które nazywa się życiem.

A za następnym zakrętem?
Kto wie czy siebie odnajdę?
Może się złamię, upadnę?
Czy wstanę? Też nie odgadnę.