O mnie

Moje zdjęcie
Czasem wierząc w ideały tracimy marzenia.

niedziela, 2 kwietnia 2017

Odcieniami błękitu malowane.

A kiedy budzę się rano wspomnieniem Twoim.
Oczy otwieram niebieskie, by zapłonęło w nich słońce.
Sennymi marzeniami, choć pisać mi nie przystoi.
Pustkę wypełniam uczuciem. A ono żywe, gorące.

Stukają krople ciężkie deszczem po parapecie.
Chmury złe, ołowiane zwiastują mi niepogodę.
I tylko senne marzenia że gdzieś tam w dalekim świecie.
A może właśnie blisko? Lecz Cię odnaleźć nie mogę.

Po to deszcz teraz pada, by zieleń stała się żywa.
Kiedy ciepło słoneczne znów serce moje ogrzeje.
Może łatwiej zrozumieć, to że wierszem przybywam.
Być może pojąć prościej, gdy pielęgnuję nadzieje.

Beznaczenie.

Po co? Spełnione marzenia,
gdy nawet cień nie pozostanie.
Krew własna się odwraca wściekła,
choć moją jest i nie przestanie.

Na białe chmury na błękicie.
Na krzew powoju co mnie dusi.
Na jedno przypadkowe życie.
I tak to będzie, co być musi.

Patrzę więc hardo prawdzie w oczy,
by co niezmienne ciągle zmieniać.
A konsekwencji się nie lękam.
Zgłębiając wieczny brak znaczenia.

Może tak lekko? Z rymami?

A może trochę by się zabawić?
Ciągłe odezwy i przemyślenia,
więc piszę sobie wierszyk z rymami.
Wierszyk z rymami dla odprężenia.

Co mi tam okno? Za nim ponuro.
Zimno i dżdżysto. I barwy szare.
Piszę ten wierszyk na przekór chmurom.
Mam w sercu słońce, co daje wiarę.

Pisząc te słowa wciąż się uśmiecham
i znów tak lekko sobie rymuję.
Tak wolny jestem. Chwilę odczekam,
kolejne słowa w głowie znajduję.

Za siebie zerkam, na swoje skrzydła.
Co nie odwykły wciąż od latania.
I na swą muzę, która przybyła.
Żeby mi pomóc chmury rozganiać.