Tam. W pustym parku.
Na mokrych ławkach.
Dusze zbłąkane przysiadły.
By w w ciszy dżdżystej.
Z kropli perlistych.
Wyławiać swoje wspomnienia.
Kolejna ławka kolejna parka.
Biegną wskazówki tarczą zegarka.
Choć one biegną ja idę wolno.
Chowając dłonie w kieszeniach.
Cieszę się ciszą deszczową w maju.
Radosny mokrą zielenią.
Patrząc jak dusze się przytulają.
Co uczuć swych nie odmienią.
Czy to tęsknota? Przyzwyczajenie?
Czy przedwieczorne złudzenia.
Deszczowy spacer szukając Ciebie.
Mej duszy do przytulenia.