O mnie

Moje zdjęcie
Czasem wierząc w ideały tracimy marzenia.

wtorek, 28 lutego 2017

Bóstwo

 Zaraz dziewiąta.

Spod lekko rozchylonych rolet,
obserwuję.

Oceniam jaki skutek odniosła
rozniesiona po okolicy przynęta.
Niecierpliwe, kochane, ślepe.

Powoli otwieram gardziel.
Jak miło znów was zobaczyć.
Twarze rozanielone, napięte!
Charty dla uciechy łowów!

Bydlątka,
oszołomione przepychem.
Połykam i trawię na setki.
Ku własnej czci ofiary.

Wydalam z pustym portfelem.
Pielgrzymów promocyjnej niedzieli.

Lupi in vestimentis ovium

Wyznawcy nieistotnych rzeczy,
kiedy klękacie do modlitwy.
Próbując czynom swym zaprzeczyć.
By znaleźć swą nadzieję nieba.
Ale wam nieba nie potrzeba.
Bo jego nie da się wyliczyć.
Pragnieniem rzeczy mniej istotnych
niż kromka powszedniego chleba.

Tak łatwo odpuszczacie winy.
Ale nie cudze, tylko swoje.
Bo winnym zawsze jest kto inny.
Sumienia wyrzut wam nic nie da.
Duszy nie dręczą niepokoje.
Historia przyzna racje silnym.
Choćby to były zwykłe szuje,
fałszywe i podstepne gnoje.

Nie zwiedzie was na pokuszenie.
Już nie próbuje, bo nie musi.
Modlicie o to się codziennie.
Jakbyście byli chromi, głusi.
Nikt was nie zbawi ode złego.
Przecież do niego sami lgniecie.
Znowu ockniecie się zbyt późno.
I nazbyt szybko odejdziecie.


Mahomet
Traktuj życie wieczne tak, jabyś miał umrzeć jutro,
a życie doczesne, jakbyś miał żyć wiecznie.

Senny

Ostatnie liście z gałęzi rosochatych
w powolnym tańcu ku ziemi zmierzają.
Spoglądam na nie przez siatkę firanki.
Chłód delikatnie dotyka mych ramion.

Wiatr się zrywa.
W porywach tańczą gałęzie,
ostatnie liście.
Szarpie wciąż mocniej.
Zerwie wszystkie.

Taka cisza i spokój w domu.
Szary widok za oknem usypia.
W niebieskie szarości
czas umyka.

Pora już.

Siły zbieram,
by wyjść, zapomnieć.
Zostawić poezję
dla chleba.

Czasem się nie chce.

Trzeba.