Na zielonej trawce przysiedli oboje.
Choć bardzo się boją nie zranić nikogo.
Tak cieszą się sobą, ciszą i spokojem.
I tym że przez chwilę zapomnieć się mogą.
Więc zapominają się zapamiętale.
Szukają się czule ich usta i dłonie.
Już świata nie widzą w swym miłosnym szale.
Odrobina szczęścia na tym łez padole.
A potem odchodzą każde w swoją stronę.
Ona ma rodzinę. On przecież ma żonę.
Patrzą nieobecnie i tęsknie wzdychają.
Dwa słodkie pluszaki, które się kochają.