Motyl, wspomnienie lata.
Zbudzony słońca promieniem.
Nie może odnaleźć kwiatów
a przecież dla nich istnieje
Bezwolnie w górę się wznosi
nad łąki srebrem pokryte.
Nim oddech zimy zamrozi
maleńką życia iskrę.
Nie wie,
jak świat go oszukał
kiedy z letargu obudził!
Wśród traw oszronionych
skrzydeł barwnych szuka,
pośród oziębłych ludzi.
Już zima serca dotknęła
i odebrała nadzieję.
Motylem na jedną chwilę,
by soplem martwym o ziemię.
Na ciche polany
po których wiatr hula.
Na polne kamienie.
Śnieg pada.
Śmiertelnym całunem otula,
motyle.
Ich barwne istnienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz