Po co? Spełnione marzenia,
gdy nawet cień nie pozostanie.
Krew własna się odwraca wściekła,
choć moją jest i nie przestanie.
Na białe chmury na błękicie.
Na krzew powoju co mnie dusi.
Na jedno przypadkowe życie.
I tak to będzie, co być musi.
Patrzę więc hardo prawdzie w oczy,
by co niezmienne ciągle zmieniać.
A konsekwencji się nie lękam.
Zgłębiając wieczny brak znaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz