Ostatnie liście z gałęzi rosochatych
w powolnym tańcu ku ziemi zmierzają.
Spoglądam na nie przez siatkę firanki.
Chłód delikatnie dotyka mych ramion.
Wiatr się zrywa.
W porywach tańczą gałęzie,
ostatnie liście.
Szarpie wciąż mocniej.
Zerwie wszystkie.
Taka cisza i spokój w domu.
Szary widok za oknem usypia.
W niebieskie szarości
czas umyka.
Pora już.
Siły zbieram,
by wyjść, zapomnieć.
Zostawić poezję
dla chleba.
Czasem się nie chce.
Trzeba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz