Był szkwał i burza była wielka.
Grot się zamienił w płótno poszarpane.
I od wysiłku cała w bliznach ręka.
Serce stanęło szoty pozrywane.
Już nic się nie da powiązać, połatać.
Ślepy na znaki, klęska przyszła nagle.
Nie zatonąłem, to nie koniec świata.
Czas dalej ruszać, znów postawić żagle.
Więc grotfał w dłonie już mięśnie napinam.
Przecież zniszczyła tylko takielunek.
Na kabestanie drży napięta lina.
Na wiatr czekając co nada kierunek.
I od wysiłku cała w bliznach ręka.
Serce stanęło szoty pozrywane.
Już nic się nie da powiązać, połatać.
Ślepy na znaki, klęska przyszła nagle.
Nie zatonąłem, to nie koniec świata.
Czas dalej ruszać, znów postawić żagle.
Więc grotfał w dłonie już mięśnie napinam.
Przecież zniszczyła tylko takielunek.
Na kabestanie drży napięta lina.
Na wiatr czekając co nada kierunek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz