Zamknij swe oczy proszę, choć na chwilę.
I poczuj w sercu ciepły oddech wiosny.
A ja spróbuje obudzić motyle,
by na swych skrzydłach do raju nas niosły.
Tacy niewinni jak Adam i Ewa.
Nie skosztowaliśmy jeszcze owocu.
Tylko pragnieniem, które w nas dojrzewa.
Lgniemy do siebie, aby wolność poczuć.
Światem zamknięci, jednak wyzwoleni.
Gdy pocałunkiem twoją szyję muskam,
zbieram powoli okruchy nadziei.
Odkrywam słodycz w rozchylonych ustach.
Rzucam swą ulgę w spragnione ramiona.
Dążeniem jednym, które w siłę rośnie.
Pulsując w głębi jak krew roztętniona,
nagle wybuchnąć okrzykiem donośnie.
Spłonąć do szczętu ekstazy płomieniem
i zrodzić serce feniksa w popiele.
Co okrył dawno zgubione marzenie.
To słowa tylko, a jednak tak wiele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz