Winy moje!
Chodźcie do mnie,
niech was utulę.
Spojrzę ojcowskim okiem.
Przygarnę ciepłym gestem.
Wypłynęłyście ze mnie.
Właśnie dzięki wam jestem.
(w lustro spoglądając)
Już w pierś się nie biję,
pokutna koszula podarta.
Znów czuję że żyję.
A każda z was życia jest warta.
Śmiech czarta złowrogi,
nie lęka mnie więcej.
Po to zboczyłem z drogi,
by dotrzeć tu prędzej.
A teraz jeszcze uwierzę,
gdy z pacierzem zasnę.
W szczery żal za grzechy
i za winy własne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz