Poburzowym porankiem.
Ponurym zimno-dżdżystym.
Od Twych ramion uciekam,
spisać swoje pomysły.
Choć ich wierszem nie spiszę,
bo i tak by nie wyszło.
Jednak myśli swe łapię.
Próbując oddać wszystko.
Każdy dźwięk usłyszany,
który spać mi nie daje.
Wciąż zamieniam w literki.
Świat co pięknem poznaję.
Skoro dane jest widzieć
słowem tkane obrazy.
Wstaję, łapię je wszystkie.
Zanim dzień je zamaże.
I tak ciągle ich szukam,
aż do chwili powrotu.
Lepszym obliczem świata.
Powiem - żyć jestem gotów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz