O mnie

Moje zdjęcie
Czasem wierząc w ideały tracimy marzenia.

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Zmartwychwstanie

Prawie dwa metry nad ziemią jest to co najważniejsze.
Świat gdzie marzenia drzemią, wciąż wyczekując spełnienia.
I nic już nie ma znaczenia, ani czas, ani miejsce.
Więc pielęgnuję je w sobie zanim pochłonie je ziemia.

I nikt nie może obiecać że moja serce i dusza,
nie obrócą się w niwecz od ostatniego tchnienia.
Obrazy powracają, dźwięki wciąż dźwięczą w uszach.
Twoje dłonie na skórze i miłosne westchnienia.

Wiec po to piszę wiersze? By zachować je w słowach?
Wciąż próbująć zaprzeczyć światu którego nie ma.
Może kiedyś przeczytasz, pomyślisz zanim schowasz.
I obudzisz mnie w sobie do chwilowego istnienia.

niedziela, 11 grudnia 2011

Rozterki

Dobrze być dobrym człowiekiem.
Mieć nawet jakieś zalety.
W lustro móc patrzeć na siebie.
Ale żyć trudniej niestety.

Kiedy tak z życiem się zmagam.
Wiedza co wiąże się z wiekiem,
już wcale mi nie pomaga.
W byciu tym dobrym człowiekiem.

Coraz trudniejsza ta droga.
Niejedne już zdarłem buty.
Lecz wciąż próbuję od nowa.
Gdy inni idą na skróty.

Dobrze być dobrym człowiekiem.
Nawet gdy czasem to boli.
Anioły odetchną w niebie.
Jeśli świat na to pozwoli.

A ja? Nie jestem aniołem.
Układam słowa kalekie.
Pytając. Skąd tu się wziąłem?
Pragnąc być dobrym człowiekiem.

środa, 7 grudnia 2011

Apatia



Tam gdzieś we mgle szczyt daleki majaczy.
Ale nie tam, tylko tutaj i dzisiaj.
Spoglądam w dal by zobaczyć inaczej.
Żeby usłyszeć, czegom jeszcze nie słyszał.

Tyle bym mógł, gdybym ruszył przed siebie.
Lecz własnych nóg dziś nie umiem przymusić.
Kolejny próg pokonywać? Sam nie wiem.
Trudno się ruszyć kiedy ciężko na duszy.

Więc patrzę w dal, chociaż oczy też bolą.
Wciąż żyję, jak ten co nie chce a musi.
Położę się, niech mi tylko pozwolą.
I zamknę oczy, by już nigdy nie wrócić

czwartek, 24 listopada 2011

Szał sobotniej nocy

Niezbyt łatwo, chociaż niby prosto.
Byle by coś się działo.
Żeby było ostro.
Lecząc ducha przez ciało.

Do ucha krzyczysz. Czuję że żyje!
Już w głowie zaszumiało.
Jeszcze drinka dopijesz.
Ciągle boli. Wciąż mało.

Pustka nie zgasła wrażeniami.
Nocne szaleństwo nic nie dało.
A co z twoimi marzeniami?
Chyba niewiele z nich zostało.

Brudny dotyk tęsknoty nie zabije.
No i zalewasz się łzami.
Mówisz, że tylko sznur na szyje.
Pytasz, dlaczego jesteśmy sami?

Cisza...

Idziesz pustymi ulicami.
Wszyscy zasnęli.
Disco przebrzmiało.

sobota, 5 listopada 2011

Wpław

Unosząc się na fali w oddali słyszę śpiew.
To nie ptak, choć lękam się że spłoszę.
Odrazę wzbudzę, gniew...
Na fali się unoszę, a ona mnie kołysze.
W jej oczach widzę radość,perlisty śmiech przez ciszę.
I tną ramina wodę i znów kolejny wdech.

I wydech. Kryję głowę głeboko w jej ramionach.
Niechaj porywa fala, wyrzuci mnie na brzeg.
Byle się cud dokonał słoną kroplą na skroniach.
Przecież uwieść anioła to nie jest żaden grzech.

środa, 12 października 2011

Introspekcja

Gdy czarne z białym wymieszałem,
nie stało się szare.
Gorące uczucia, chłodne kalkulacje.
Jednak niedojrzałe.
Po białych klawiszach palce przebiegały,
mijając półtony.
A utwór niepełny, wciąż niedoskonały
i nieukończony.

Sekundy i tercje, oktawy i kwarty.
Septymy i nony.
Wszystkie interwały grywałem uparcie
w świecie wymarzonym.
Lecz kiedy się czarne z białymi spotkały,
wstrząsneły mym domem.
Z bielutkich okiennic na bruk się sypały
szyby potłuczone.

A deszcz padał, wiatr rozwiewał firanki.
Aż odżyły suche kwiaty w donicach.
Jego krople obudziły mnie rankiem.
Bym się czarnym i białym zachwycał.

środa, 5 października 2011

A kiedy tak się zastanowić.*


Całkiem dobrze by było nic nie mieć.
O tylko tyle, co na sobie.
Żeby nie musieć patrzeć za siebie.
Gdyby tak można się było oddalić.
Mosty spalić da się pewnie w niebie.
A zapłacić trzeba będzie w grobie..

Nie ma mapy.Nikt drogi nie wskaże.
Ciężka kręta. Ciągle nie skończona.
Za tę głowę płonącą od marzeń.
Może dało by się zejśc na chwilę?
Pragnień tyle, lecz niewiele zdarzeń.
Cóż nadzieja? Ta nigdy nie skona.


Jakieś duchy tam w przydrożnych krzakach.
Strachy jakieś i lęki ukryte.
Z nich się śmieje. Nie mogą mnie złapać.
Nagi idę, ale czy się wstydzę?
Tylko szydzę, bo nie muszę płakać.
Gdyż nie wszystko jest jeszcze przeżyte

czwartek, 29 września 2011

Adamowi

I kto go zrozumie? Kto?
Tylko ten, co sam serce otworzył.
I co z tego że najpierw lżył.
Potem kajał sie błagał i korzył.
Gdy na nic wszystkie plany.
Szczęście było tak blisko.
Wzięła inne nazwisko.
On sprzedany.
Wciąż tworzył.
Wygnany.
Kto zrozumie to wszystko?

sobota, 24 września 2011

Werteryzm

Przeklęty werteryzm z myśli pomieszaniem.
Jak na szyi kamień i pętla co dusi.
Chociaż rozum szczeźnie i nic nie zostanie.
Dusza nieszczęsliwa, lecz serca nie zmusisz.

Tęsknie tak spogląda w obłoki i kwiaty.
Próbując układać świat niedoskonały.
Już miało ich nie być i dobrze wie o tym.
Od kiedy złe oczy na niego spojrzały.

Tak chętnie by oddał swoje prochy ziemi.
Co ma czynić rozum na takie pragnienie?
Więc łudzi nadzieją że coś się odmieni.
I odnajdzie w sobie pogodne spojrzenie.

A kiedy je znajdzie utuli w ramionach.
Bicia jego serca i grzmot niezagłuszy.
I żył bedzie dalej, nawet jeśli skona.
Przeklęty werteryzm. Katusze dla duszy.

piątek, 23 września 2011

" Patrzę"*




To tylko słowa, co się w głowie kotłują.
Marzenia już tak łatwo
nie oderwą mnie od ziemi.
Czy jeszcze można to zmienić?

Żeby było mniej przykre niż zwykle.
Żeby jeszcze się chciało.
Tak niewiele trzeba.
Tak mało.

Krasnale i rusałki
tańczyły razem na polanie.
Wesoło śpiewał kamień w trawie.
Ja – zachwycony tym śpiewaniem.

Przecież tam byłem, przeżywałem.
W dłonie zbierałem krople rosy.
Tak, wtedy jeszcze miałem włosy
i serce pełne wiary.

Kiedy to było? Wczoraj?
Postrzegam inne wymiary.
Dzisiaj.

A jutro?
Jutro znów się obudzę.
By ptakom pozazdrościć
bezgranicznej wolności.

czwartek, 25 sierpnia 2011

Ślady

Cień i lustrzane odbicie
schwytane w słońca blasku.
Zostawia ślady życie
odciskiem stopy na piasku.

Pomiędzy słowami są małe przestrzenie,
które niczego nie znaczą.
Lecz może to one nadają znaczenie
i sens słów istnienia tłumaczą.

Mnie już tu nie ma.
Są tylko znaki,
że był ktoś taki.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Tylko

Tylko to co oczy widzą.
Czego ręce dotykają.
I bezwiednie uszy słyszą.
Tyle tylko zmysły znają.

A tam dalej czarna dziura.
Gdzie nie sięgać wyobraźni.
Mgliste myśli po konturach.
Mdłe majaki niewyraźnie.

Tyle tylko pozostało.
Ciut za dużo?
Trochę mało?
I kolejną kawę słodzę.
Zanim przyjdę, znów odchodzę.
Niby jestem,a mnie nie ma.
Bez dzień dobry, do widzenia.
Trochę kawy się rozlało.
Ani dużo, ani mało.
Nic właściwie się nie stało..

piątek, 3 czerwca 2011

Gdzieś poza tęczą.*

Spójrz poza tęcze, uwierz w marzenia kochanie.
Dzisiaj nie mogę wymówić twego imienia.
Może jak feniks ze snów upadłych powstanie.
I tam poniesie, gdzie się spełniają pragnienia.

Spójrz poza tęcze, przecież nie wszystko już było.
Choć dobrze znamy gorycz obietnic złamanych.
O wiele trudniej przychodzi nam wierzyć w miłość.
Głucho brzmi serce, pęknięte, bo z porcelany.

Po co słów więcej? Jeżeli cię nie poruszę.
Przecież nie mogę wymówić twego imienia.
Spójrz poza tęcze. Pozostawiłem tam duszę.
Ona wciąż czeka na cud, co życie odmienia.

niedziela, 29 maja 2011

Romans

Na zielonej trawce przysiedli oboje.
Choć bardzo się boją nie zranić nikogo.
Tak cieszą się sobą, ciszą i spokojem.
I tym że przez chwilę zapomnieć się mogą.

Więc zapominają się zapamiętale.
Szukają się czule ich usta i dłonie.
Już świata nie widzą w swym miłosnym szale.
Odrobina szczęścia na tym łez padole.

A potem odchodzą każde w swoją stronę.
Ona ma rodzinę. On przecież ma żonę.
Patrzą nieobecnie i tęsknie wzdychają.
Dwa słodkie pluszaki, które się kochają.

poniedziałek, 23 maja 2011

Dmuchawce*



A kiedy wiatr zawieje,
puch nasion w górę porwie.
Tak się budzą nadzieje.
Kwiat kolejny dojrzewa.
I już oczy się cieszą.
A serce? Serce śmieje.
Wiatr nasionka dmuchawca
i twe włosy rozwiewa.

A ty siadłaś na łące
ze słońcem na swej twarzy.
Czuć powietrze gorące,
powiew co skórę chłodzi.
W dłoni trzymasz dmuchawce,
oczy skrzą się od marzeń
Wiatr porywa puch nasion,
by nowe kwiaty zrodzić.

poniedziałek, 16 maja 2011

Stary testament




A kiedy myślę, że już gorzej być nie może Boże. 
Czytając wieszcza głowę w poduszkę wtulę. 
Łzę otrę. 
Sen z radością powitam. 

Mówisz. 
Pora żyć dalej, już świta. 
Lecz jeszcze obejmij mnie czule. 
 Opary wiary przeplata zwątpienie, 
Zbyt ciężkie chmury zakryły marzenia.. 
Słońca promienie, 
rodzą uśmiech na twarzy. 

Oddaj mi słońce, 
niech myśli odmienia. 
Tylko spójrz, posłuchaj. 
Nagi przed swym namiotem leży. 
Wieczny wędrowiec, 
człowiek. 
W co jeszcze wierzy?

niedziela, 17 kwietnia 2011

Flirt

Tak przestać już marzyć, a zacząć wspominać.
Na ustach zatrzymać jeden pocałunek.
Twoje kroki wstrzymać nim przeminie chwila,
Nim dzień się kolejny zamieni w torturę.

A w myślach erotyk kolejny się jawi.
Czuję prawie dotyk twych dłoni na skórze.
Kolejny się raz postanawiam poprawić.
I po raz kolejny nie umiem na dłużej.

Na krócej, na dłużej? Zbyt wielkie pragnienie.
Gdy Eros i Psyche wciąż łamią układy.
Ach dokąd mnie wiedzie przelotne spojrzenie?
Do raju czy skraju zagłady?

czwartek, 10 marca 2011

Anieli.

Marzenia płochliwe karmię.
Ziarna wpadają do wody.
Mogę przywołać anioła.
Anioł przecudnej urody.

Gdy w sercu zagra muzyka.
A ciało rozpali płomień.
Marzenie, nagle zanika.
Nie ma nikogo koło mnie.

Miłe pierzaste wspomnienia.
Tam za siedmioma morzami.
Przyziemne złe uniesienia.
I pustka między wierszami.

Powoli gaszone myśli,
łzą nie wyciekną spod powiek.
Tak, lepiej mogę je wyśnić.
Znów anioł powróci do mnie.

wtorek, 25 stycznia 2011

Unum esse Deum.


Idzie.
Idzie jeszcze.
Choć już nic nie czuje.
Gorączka i dreszcze.
Mróz wszystko zagłusza.
Święty czy wariuje?
Niepoprawna dusza przez życie wędruje.

Chmurka pary dłoni nie rozgrzeje.
Na peronie niewidoczny prawie.
Ciągle czeka, nadal ma nadzieje.
Że przyjadę, że go nie zostawię.

Szara pustka, tylko serce tyka.
Blask latarni myśli nie rozjaśni.
Kiedyś dawno stworzyłem człowieka.
A on żąda ode mnie wyjaśnień.

Po co?
Po co to było?
Wiara, nadzieja, miłość.